sKUBAbani- relacja z Playa Pesquero!



Przychodzi taki moment w podróży, kiedy nie dowierzamy, że to już koniec wyjazdu. Dzisiaj w nocy czasu lokalnego wsiadamy w samolot do Polski. Oczywiście pozostał jeszcze cały ten dzień do wykorzystania.


Jesteśmy w kurorcie, typowe miejsce, za którym nie przepadamy, jednak argumenty logistyczne i ekonomiczne wzięły górę. Jest czysto, schludnie, kelnerzy są bardzo uprzejmi. Dostaliśmy mapkę i plażowe ręczniki. Wożą nas meleksem i jest pełno turystów, również tych z Polski. Hotel ma ileś tam basenów, podłe jedzenie podawane w kółko i najgorszej jakości rum. Jednak nikt nie narzeka. Plaga komarów, które odczuwamy pierwszy raz będąc na wyspie. Hotel okrzyknięty pięcioma gwiazdkami- Memories... Wywoła u nas na pewno niejedno wspomnienie.





Z samego rana podążamy na plażę, są leżaczki, palmy. Jest słonce i przyjemnie ciepła woda. Trochę brodzimy przy brzegu, bawimy się z falami, popływaliśmy, wypiliśmy piwo i podziwialiśmy ludzi "uwięzionych" w tym kurorcie. Oprócz niego w pobliżu kilkudziesięciu kilometrów nie ma nic. Jesteśmy tutaj dzień i już szukamy "rozrywek". Trochę innych niż animacje.


Jak na życzenie znajdujemy wypożyczalnie kajaków, trochę ogarnął mnie strach... pływać kajakiem po Oceanie? Jednak woda wydawała się być spokojna, dostałam kapok. Płyniemy!



Przeżycie nieziemskie, piękna przestrzeń przede mną, kolor wody wprawiający w zdumienie, a za mną trzymający ster i wiosłujący M oraz oddalająca się linia brzegowa. To najlepszy pomysł, na jaki w tym miejscu mogliśmy wpaść. Pływaliśmy ponad dwie godziny. Kajak kołysał się z każdą falą. Najtrudniej było zawrócić i dobić znów do brzegu. Oddaliśmy kajak. Poszliśmy coś zjeść, zdaliśmy ręczniki, spakowaliśmy się i tuż przed wyjazdem z hotelu na lotnisko, pobiegliśmy jeszcze raz na kajak. Spodobało nam się ogromnie.

Wieczorem hotelowym transportem pojechaliśmy, ze spieczonymi na skwarki turystami na lotnisko. Czekał tam m.in. dreamliner Lotu do Warszawy. Procedury wyjazdowe bezproblemowe, długa i wolno przesuwająca się kolejka, jednak bardzo sympatyczni celnicy. Na wolnocłowym można wydać ostatnie pieniądze na rum, cygara czy domino. Siedząc w samolocie wspominaliśmy, że trzy godziny temu pływaliśmy kajakiem po Oceanie, a teraz pędzimy już do domu....

MM.

1 komentarz:

  1. Doskonale to rozumiem, także nie lubię być niewolnikiem wersji all. Świetnie to wykorzystaliście, jednak język stanowi połowę sukcesu! Drugą pomysł! Kajak wydaje się pewnym ekstremum, chciałbym spróbować!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © MM en el mundo