San Pedro de Atacama- pustynna oaza!






Daleka północ Chile, miasto położone w dorzeczu wielkiego Salar de Atacama, w regionie andyjskim na najsuchszej na świecie pustyni, w samym centrum najbardziej interesującego geologicznie regionu, który skrywa niezwykłe pejzaże- ogromne jeziora słone, gorące źródła, niespotykane formacje pustynne. W cieniu otaczających trzech pasm górskich, które uniemożliwiają przejście wilgotnych wiatrów sektora. Na wschodzie Cordillera de los Andes, utworzone przez dużą liczbę wulkanów o wysokości powyżej 5000 m.n.p.m.: Licancabur, Lascar, Putana Sairecabur, o aktywności wulkanicznej, która znajduje odzwierciedlenie przy gejzerach i gorących źródłach. Na 4000 metrach utworzony jest płaskowyż, znany jako Altiplano z małych jezior i terenów podmokłych. Na zachodzie jest Cordillera de Domeyko, o wysokości 3300 m średniej, która podkreśla Quimal (4300 m), po tej stronie znajduje się także Cordillera de la Sal (2300 m), utworzona przez fałdowania skorupy ziemskiej i kształtowana erozją wiatrem i wodą.

San Pedro de Atacama jest popularną bazą wypadową w ten tajemniczy i surowy obszar, jaki stanowi Pustynia de Atacama. Oddalone ok 100 km od Calamy, gdzie znajduje się najbliższe lotnisko. 

Miasto jest znakomicie przygotowane na turystów, których zapewne każdego dnia jest więcej niż mieszkańców. Bardzo duża baza noclegowa, transfery na i z lotniska, restauracje, sklepy i to co najważniejsze agencje turystyczne sprzedające wycieczki w różne obszary pustyni. Życie miasta kręci się wokół "tourów". Wszystko zorganizowane i dopięte na ostatni guzik. Niestety, ma to też drugie oblicze. Cenę. Nie sposób zwiedzić pustyni samodzielnie, jej rozpiętość, wysokość oraz opłaty wstępu przy większości lagun zachęcają do zakupu touru. Największe atrakcje Atacamy biura poszatkowały na kilkanaście wycieczek. Na szczęście bez straty dla turysty. Nie wiemy, ile potrzeba czasu i pieniędzy, aby skorzystać ze wszystkich proponowanych atrakcji. Jazda na desce ze zbocza pustynnej wydmy, noc pod gwiazdami, przejażdżka konno, gejzery, dolina księżyca, oraz mnóstwo małych wycieczek na różne laguny i solary. W ofercie biur są również kilkudniowe np. do Boliwii na najbardziej znany Solar de Uyuni. Wycieczka zawiera zwykle przejazd, przewodnika oraz posiłek w zależności od pory i czasu jej trwania. 

Sercem miasta pozostaje główna ulica Caracoles i odchodzące od niej małe uliczki, przy których mieszą się wspomniane agencje turystyczne czynne aż do 24, restauracje, sklepy - spożywcze, sportowe, pamiątkowe, jak również hostele, kafejki internetowe, kantory. Jednocześnie brak sieciówek, mcdonaldów sprawia wrażenie miejsca zatrzymanego w czasie, oderwanego od otaczającej rzeczywistości. 

Miasteczko jest małe i na swój sposób urocze. Układ urbanistyczno- achitektoniczny z wyraźnym wpływem kolonii hiszpańskiej, szczególnie widoczny w starych domach i wiejskim kościele. Niskie zabudowania, domy w gliny bądź kamienia, z nad których wyłaniają się szczyty ośnieżonych wulkanów. Ulice pełne bezdomnych psów, błąkających się przez całą dobę. Panuje tutaj niezwykła atmosfera, której nie oddadzą nawet najlepsze zdjęcia. 

Miasto prezentuje trzy oblicza, wcześnie rano - mnogość kursujących busików od hostelu do hostelu zabierających na tour, do godziny 17 uśpione, puste ulice, sjesta w sklepach. Późne popołudnie oraz wieczór to prawdziwa afirmacja życia. Tłok zmęczonych i głodnych turystów poszukujących pożywienia bądź kolejnych przygód. Miasto tętni życiem, słychać gwar, opowieści, śmiech. Pejzaże Atacamy nikogo nie pozostawiają obojętnego. Pełno też naganiaczy, jedni zapraszają na kolacje, inni na kolejną wycieczkę po pustyni. Miasto żyje do późnych godzin nocnych i nawet spadająca drastycznie, w stosunku do dnia, temperatura nie stoi na przeszkodzie. 

San Pedro Atacama pochwalić może się również zacienionym, głównym placem z bezpłatnym wi-fi oraz znajdującym się tuż obok kościółkiem Iglesia de San Pedro.



poranek w San Pedro 

późne popołudnie w miasteczku 


Plaza w San Pedro 
brama kościółka

Nasz pobyt w San Pedro wynosił 5 wspaniałych dni. Do miasta dostaliśmy się poprzez Calamę z Santiago de Chile. Wybraliśmy szybką opcje, czyli samolot.  Lot zajmuje niecałe dwie godziny i przynosi niesamowite doznania. Widok na górzysty krajobraz Chile, który stopniowo przemienia się w pustynię. Do Calamy z Santiago można dojechać także autobusem, jednak podróż trwa ok. 20 godzin, a cena biletu jest zbliżona do lotniczego.








Na lotnisku pełno osób oferuje transfer do San Pedro, jednak nie korzystamy z naganiaczy. Podchodzimy do boxów, kupujemy bilet za 16 tysięcy. Autobus niebieski, w nazwie coś z magic, dokładnie nie pamiętamy. Niestety odjazd nie ma ustalonej pory, a jak to bywa w Ameryce, zależy od wypełnienia miejsc, tak też siedzimy przez około godzinę w klimatyzowanym busie czekając na współpasażerów. Po wylądowaniu kolejnego samolotu uzbierała się grupka 12 osób, autobus ruszył. Klimatyzacja i głośna muzyka to kolejne dwie charakterystyczne cechy dla amerykańskich przewoźników. Po ok 2 godzinach jesteśmy w San Pedro, a widoki po drodze są coraz lepsze. Nie wolno tego przespać ;)

Na miejscu bez większego trudu znajdujemy hostel. Bardzo dobre warunki, idealna lokalizacja na końcu ulicy Caracoles, półka cenowa - średnia.

Kwestie wyżywienia ukształtowały się same. Podczas wycieczek zawsze mieliśmy zapewnione śniadanie, dzisiaj wspominamy je ciepło. Przygotowywane przez przewodnika/ kierowcę zawsze w plenerze. I tak o to biwakowanie na gejzerach czy przy lagunie Piedras Rojas zapada na długo w pamięć. Na dłuższych wycieczkach był także zapewniony obiad.
Oczywiście jedliśmy także na mieście, San Pedro chociaż leży na pustyni w swojej kuchni ma wszystko. Od dań tradycyjnych i miejscowych- lama po wymyślne typu owoce morza. Pizzerie, kuchnia włoska, meksykańska - każdy znajdzie coś dla siebie. Najlepsze danie jakie było nam dane zjeść to ryba Merluza z szynką Serrano i bobem. W tęsknocie za Meksykiem szukaliśmy jego smaku w tutejszych quesadillas. Modna jest także herbatka z koki, która ma pomagać regulować ciśnienie przy wysokościach, na jakich znajduje się turysta chcący poznać zakamarki Atacamy.

danie rybne: merluza w towarzystwie szynki i bob
quesadillas, do pełni szczęścia bakowało pikantnej salsy


MM.

1 komentarz:

  1. z samolotu widoki piękne, ile bym oddała, by to zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © MM en el mundo