Dlaczego w meksykańskim barze kupisz viagrę?


Wpadam zdyszana do nadmorskiego baru, na zegarkach nie było nawet południa. Swoją obecność tłumaczę czasem europejskim, eee no u nas już 17, więc mogę się napić. Skromny bar, kilka stolików, z początku zamawiamy micheladę, o której pisałam już na blogu. Siedzę, rozmawiam. Powoli przybywa gości, ktoś zamawia viagrę. I tak nie komentując na głos, myślę sobie pewnie coś źle usłyszałam, bądź zrozumiałam. Po jakimś czasie słowo to zostało wypowiedziane jeszcze z 10 razy. Patrzę wymownie w kierunku współtowarzyszy Zapewne chcesz, prawda? - pytają. 

Po 10 minutach ląduje przede mną olbrzymi puchar tajemniczej mikstury. Meksyk, dla mnie, ma wiele barw, ale do koloru czerwonego przyzwyczaił najbardziej. 



Vuelve a la vida, nazywana przez lokalsów viagrą to jeden z najbardziej popularnych drinków na wybrzeżu. Tajemniczy napój na bazie piwa i owoców morza o przewrotnej nazwie "powrót do życia" pomaga do niego wrócić po upojonej nocy. 

Oryginalny i niepowtarzalny smak zapewnia mieszanina obranych krewetek, kraba, ślimaka, ośmiornicy, ostryg, małży i kawałków surowej ryby połączona z kolendrą, cebulką, słodkim sosem przygotowanym z ketchupu i sody pomarańczowej. Doskonałym uzupełnieniem napoju jest ostra salsa według sekretu każdego szefa kuchni, oraz limonka i sól dodawana osobno do smaku klienta. Wstrząsająca mieszanka i to za jedyne 100 pesos. 



Czy to naprawdę afrodyzjak? 


Tak. Skrócona nazwa nie jest bezpodstawna. Sekret koktajlu tkwi w bulionie, który jest przygotowywany ze ślimaka. To rzekomy składnik afrodyzjaku. Ale też największa zmora drinku, dla osoby, która nie jest przystosowana do kuchni meksykańskiej, bowiem może powodować proste zaburzenia żołądkowe. Dlatego zamiast upojnej nocy w łóżku, można doświadczyć dyżurowania na sedesie.



MM.


13 komentarzy:

  1. ulalla owoce morza uwielbiam...nigdy jednak czegos takiego w ustach nie miałam :P brzmi kuszaco :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze... wyglada ohydnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze... wyglada ohydnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry, ale nigdy w życiu nie wzięłabym tego do ust :-) Niemniej rozumiem, że komuś to może smakować :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś, co koniecznie musimy wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. te owoce morza wyglądają tak smacznie! bozieńku ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. czytając z czego składa się ten tajemniczy drink pomyślałam sobie 'a fuu' ;P Sama bym raczej nie spróbowała, ale jako ciekawostka do zobaczenia u kogoś - czemu nie:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Owoce morza wyglądają trochę jak przegotowany makaron :) DLa mnie nie wygląda to zbyt apetycznie, choć owoce morza lubie:) Ale nazwa ciekawa i zapewne kusząca:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skojarzyło mi się z tymi oryginalnymi smakowo miksturami, którymi w okresie podstawówki pojono nas na tzw. "chrzcie" kolonijnym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dla mnie wygląda niezbyt zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  11. piwo i owoców morza.... ciekawe połączenie

    OdpowiedzUsuń
  12. ha ha ! Viagra! Dobre! Generalnie polubiłam wszystko z sokiem pomidorowym i salsą, więc pewnie i to by weszło!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © MM en el mundo